Witam po dłuższej przerwie! :D
Urlop należy się wszystkim i ja ze swojego skorzystałam w pełni :) Z racji że blog jest kulinarny podzielę się swoimi smakami z Paryża :)
1. Herbata miętowo-ziołowa w Grande Mosquée de Paris. Najpyszniejsza herbata jaką piłam, przysięgam :) Z kolejną wypłatą kupuję cały asortyment do przygotowania takiej bo bez tego smaku długo nie wytrzymam :)
atmosfera tego miejsca jest niesamowita, piciu herbaty towarzyszy świergot mnóstwa małych ptaszków (głównie wróbli:D) które zadomowiły się na drzewach w środku restauracji :)
2. Prawdziwe bretońskie naleśniki! Popijane prawdziwym cydrem! Ależ to było pyszne :) Wybrałyśmy się na Rue du Montparnasse do La Crêperie de Josselin czyli najlepszej naleśnikarni w Paryżu, do której stoi się w kolejce ;) a tutaj niespodzianka:
zamknięte! :/ na szczęście sugerowana Crêperie Le Petit Josselin okazała się być ich mniejszym oddziałem zlokalizowanym zaraz obok na tej samej ulicy.
Ja zamówiłam naleśnika z kurczakiem, szpinakiem, serem i pomidorami :) Cydr był wyśmienity!
3. Wino! Pod wieżą Eiffla wypiłyśmy z polecenia naszej paryżanki Natalii :D wino Cabernet D'Anjou, smakowite, delikatne winko które też można polecić :D
Życie toczyło mi się wokół serów, bagietek, słodkich naleśników, croissantów tak kruchych że aż rozpływały się w ustach :) Próbowałam sera koziego - nie moja bajka :D tego zapachu nie da się wytrzymać :D Ze wszystkich serów ten posmakował mi najbardziej:
Niestety atrakcji było tak sporo że oszczędzałam na jedzeniu i zapychałam się gotowym kuskusem (który też był niczego sobie:D)
W Paryżu bardzo modne (i drogie!!!) są ciasteczka nazywane macarons, które mam zamiar w tym tygodniu upiec, więc przepis wkrótce na blogu:) :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz