Wróciłam z rzymskich wakacji uzależniona od bazyliowego pesto. Przysięgam, uszy mi się trzęsły z radości gdy tylko kelner postawił talerz pełen makaronu i TEN ZAPACH. Zapach świeżej bazylii :)
Po pierwsze, dzień rozpoczęty od zakupów w hali targowej :)
Gdzie zaopatrzyć się można we wszystkie produkty, czyli:
1 średniej wielkości krzaczek bazylii (doniczka;))
garść orzeszków piniowych
pół ząbka czosnku
30g startego parmezanu
3 łyżki oliwy z oliwek
sól, pieprz do smaku
muzyka! :))))
Orzeszki piniowe krótko przysmażamy na patelni aż lekko się zarumienią. Krzaczek bazylii należy pozbawić listków, przemyć je i wrzucić do pojemnika w którym będziemy blenderem mielić wszystkie produkty. Dlatego też jak leci wsypujemy orzeszki, posiekane pół ząbka czosnku, parmezan, oliwę i mielimy :) solimy, pieprzymy do smaku, zanim dodamy pesto do makaronu rozcieńczamy je z oliwą z oliwek, nawet pół szklanki to nie za dużo :)
jezu, jakie to dobre :)
od dwóch lat mieszkam we Wrocławiu i jeszcze tam nie dotarłam...;/ ja zaopatrzam się w hali tęcza..
OdpowiedzUsuńMakaronik napewno aromatyczny :)
pozdrawiam i zapraszam do siebie
http://lasotka.blog.pl/